Dr Ewa Woydyłło-Osiatyńska: "to propaganda" "Nie chcemy być odbierane jako obiekt seksualny" – W ostatnim czasie dwukrotnie usłyszałam od bliskich mi dziewczyn, że nauczyciele rozmawiali z nimi na temat ich wyglądu.
ludzie - Mama jest nam najbliższa, w idealnym świecie obdarza nas wielką miłością, a wtedy czujemy się bezkarni, bo przecież jeśli ktoś mnie kocha, to mi wszystko wybaczy - mówi doktor psychologii i psychoterapeutka Ewa Woydyłło-Osiatyńska. Z matką łączy nas najmocniejsza więź, ale jednocześnie te relacje są nieraz bardzo trudne i burzliwe. I choć z nastoletniego buntu większość z nas wyrasta, to z obwiniania matki za wszystkie swoje niepowodzenia niekoniecznie. Dlaczego to właśnie na matkach często skupia się frustracja dorosłych już przecież osób? To jest bardzo uzasadnione i naturalne, że szukamy winnych. Własne niepowodzenia, przykrości, niezadowolenie z siebie byłyby nie do zniesienia, zwłaszcza dla młodej osoby. Ale jak znajdziemy przyczynę, kogoś, kogo możemy obwinić, wtedy jest nam lżej. Czasem nawet mamy uczucie, że jesteśmy w porządku, tylko ktoś zrobił coś niedobrego. Wtedy już w ogóle ułatwia nam to funkcjonowanie. Jestem mała i gruba, bo moja mama taka jest i taką figurę mi przekazała. Wtedy jestem zła na mamę, mniej na siebie. To nas ratuje. Mechanizm obronny polegający na obwinianiu należy do najczęstszych. Wzięcie na siebie odpowiedzialności jest miarą wielkiej dojrzałości, do której niektórzy dorastają, a inni nigdy nie dorosną, do końca życia będą palcami pokazywać innych, nie siebie. Gdy kogoś obwiniam, to ten ktoś myśli odruchowo: może coś złego zrobiłam? Poczucie winy staje się wymienną walutą. Osoba, która czuje się winna, zaczyna wynagradzać, ta, która obwinia, ma taryfę ulgową. To jest bardzo prosty, wręcz prymitywny mechanizm dodawania sobie poczucia ważności. A dlaczego mama? Bo jest najbliższa, obdarza nas w idealnym świecie wielką miłością, a wtedy czujemy się bezkarni, bo jak ktoś mnie kocha, to mi wszystko wybaczy. Nawet ojciec jest przeważnie osobą o większym dystansie do dzieci, by sobie na to nie pozwolił. Do tego dochodzi model matki Polki, która się wyrzeknie sama siebie, ząb jej się złamie, ale go sobie nie wstawi, za to kupi synowi trzecie spodnie. Nie ma czasu dla siebie, zaniedbuje się, a dziecko to wykorzystuje. A potem do tego wszystkiego jeszcze jej nie lubi, zamiast mieć dozgonną wdzięczność. Bo nie lubimy tych, którzy tak nam się poddają. Nie szanujemy ich. Tak, ale tu muszę zrobić wykrzyknik. Nie szanujemy, bo oni sami siebie nie szanują. Gdyby mama się szanowała, to by powiedziała: synku, na następne spodnie to sobie sam zarobisz. Mądra mama, która się szanuje, tak robi. Nie można powiedzieć, że to jest wina okropnych dzieci, bo dziecko w ogóle nie wie, na czym polega życie. Nie zna etyki, wartości, głębi, sensu, emocji. Uczy się tego, co wypróbowuje i może. Zresztą to rodzice uczą dzieci. Te, które się nauczyły być wymagające i bezwzględne, nauczyły się tego od rodziców. Tylko, że to dotyczy dzieci. Ale gdy przychodzi do mnie do gabinetu ktoś, kto ma 25-30 lat, to ja inaczej patrzę, mogę stawiać wymagania, oczekiwać odpowiedzialności. Wielu psychoterapeutów mówi, że całe nasze dorosłe życie zależy od dzieciństwa. Jak ktoś się bardzo tym przejmie, to potem na tym jedzie, to jest przepustka do nieodpowiedzialności. Tym mamom się jeździ po grobach, nawet nie po głowach, bo one już często nie żyją. Kiedy słyszę, że ktoś mówi: krzyczę na dzieci, bo moja mama na mnie krzyczała, to wtedy mówię: proszę wyjąć dowód i spojrzeć na PESEL. Ma pani więcej niż 13,14 lat, to po co się pani tak kurczowo trzyma czegoś, co było okropne, po co w tym tkwić? Ale brak odpowiedzialności jest prostszy i bardziej wygodny. Tak, ale jest też bardzo krzywdzący. Jeżeli sama nie wezmę odpowiedzialności za to, jak moje życie wygląda, to kto mi je urządzi? To ja się skazuję, że jak coś mi się nie podoba, to tego nie zmienię, bo rządzi PiS, bo były zabory, bo mąż pije. Wygoda polega na tym, że zastygamy. Mam 81 lat, czasem mnie ludzie pytają, jaka jest tajemnica młodości. Mówię wtedy: jedna jedyna sprawa: młodzi się uczą. Starzy się już nie uczą. Ja znam starych, którzy mają po 20 lat i mówią: bo ja już taka jestem. To obwinianie to jest zastyganie w pozycji, która jest niewygodna, krzywdząca, ale ktoś jest winien, więc ja mam uzasadnienie, żeby swoje życie zmarnować, bo ktoś czegoś nie umiał. Druga sprawa jest taka, że wielu rodziców nie ma kompetencji rodzicielskich. Dlaczego? Bo one pochodzą w większości z własnych doświadczeń. Jeśli mama odnosi się do mnie w sposób krzywdzący, można z dużym, prawie 100-procentowym prawdopodobieństwem powiedzieć, że ona się tego nauczyła od swojej mamy. Była kiedyś konferencja o świetnym tytule: Bici biją. I to jest reguła. Ten, kto ciebie skrzywdził, najpewniej też był skrzywdzony. Czasem mama jest jakaś, wiec dziecko mówi: ja będę inna. Ale nie zawsze wybiera lepiej, czasem to idzie w drugą, wręcz skrajną stronę. Poza tym ocena rodzica przez dziecko jest zawsze arbitralna. Ale najgorsze to mieć żal, tak jak gdyby rodzice wiedzieli, co zrobić, a specjalnie zrobili źle. Z wyjątkiem jakiegoś promila, większość ludzi daje dziecku to, co ma. Nie możesz dać tego, czego nie masz. Jeśli więc masz dać miłość, musisz być kochana, wiedzieć, jak się czuje tę miłość. Jeśli matka jest zalękniona, mąż źle ją traktuje, to ona nie dysponuje tym, co jest dla dziecka najważniejsze: troską, czułością, uwagą, ciepłem. Bycie matką to jest luksus, na jaki nie każda kobieta umie się zdobyć, żeby odrzucić wszystko i po prostu cieszyć się dzieckiem. Wiele matek wpada wręcz w błędne koło własnych ambicji, że przecież od dziecka trzeba wymagać, trzeba je kształcić. Dzieci są od najmłodszego programowane na ludzi sukcesu, ale nie dostają tej czułości, wspólnie spędzonego czasu. I potem często mają do matek żal, choć przecież one chciały dla nich jak najlepiej. Kiedyś na zajęciach, w których uczestniczyłam, terapeuta powiedział jedną rzecz: rodzic, ojciec czy matka ma do dyspozycji największy dar, jaki można dziecku dać. To jedna rzecz, którą powinno się robić zawsze, bez wyjątku. Gdy dziecko wchodzi do pokoju, gdzie siedzi mama, to ona ma podnieść wzrok, spojrzeć na dziecko i się uśmiechnąć. Może nie mieć pieniędzy, być chora, ale ma dać dziecku uśmiech, który w mowie ludzkiej oznacza: ciesze się, że jesteś. A u nas ile razy dziecko widzi uśmiechniętą mamę? Przeważnie widzi zmarszczoną ze złości twarz i słyszy: przestań, zostaw to, znowu nie posprzątałeś. Z tego, jak mama to dziecko po szkole przyjmuje, ono wyciąga wnioski. Większość dzieci może więc wnioskować, że mama mnie nie lubi, przeszkadzam jej, denerwuje ją, miałaby fajniejsze życie, gdyby nie ja. Więc nie ma co się dziwić, że gdy może jej dowalić, to dowala, bo od początku buduje się animozja. Biologicznie dzieci szalenie długo potrzebują tego, żeby się przytulić właśnie do mamy. A o to wcale nie jest łatwo, jeśli ona jest ciągle zajęta. Potem taka mama przychodzi i mówi: córka ze mną nie rozmawia. Więc pytam: a jak było, jak była malutka? Gadała bez przerwy, nie mogłam się opędzić. No to się pani udało. Parę lat temu robiłam warsztaty dla mamy i taty, zgłaszały się młode osoby, które dopiero miały w planach dziecko, nowa generacja fantastycznych ludzi, którzy odczepili się od tych tradycji i sami chcą sobie życie ułożyć, którzy się uczą, poszukują. Oni wielu błędów nie popełnią, bo otwierają się na doświadczenie, w którym są kompletnie zieloni. Podobnie jest z rodzicami adopcyjnymi, którzy są dużo bardziej świadomi niż biologiczni, bo się przygotowują, chodzą na warsztaty, dużo się uczą na temat poczucia wartości, respektowania granic. A nie ma pani wrażenia, że dzisiejsi rodzice mogą zwariować od nadmiaru często sprzecznych informacji, jak najlepiej wychowywać dzieci? To, że są różne modele myślenia i wychowywania, jest dla mnie naturalne, bo dzieci i rodzice są zupełnie różni. Ktoś może być bardzo surowym rodzicem i nigdy nie skrzywdzi dziecka. A z kolei wesołek może dokuczać, poniżać, być niesłowny. Nie ma co porównywać, włoskie rodziny krzyczą na siebie i rzucają w siebie serwetkami, a kochają się najbardziej na świecie. Bergman w swoich filmach pokazywał surowe rodziny protestanckie, gdzie ojciec pastor jednym spojrzeniem ucisza dzieci. Ale są i takie, gdzie tata się kotłuje z dziećmi po podłodze, a mama chodzi nago po domu. Która rodzina jest lepsza? To zależy od temperamentu, stylu życia, celów, potrzeb. Nie ma jednego sztywnego modelu rodziny. Jedynym kryterium, które należy brać pod uwagę, jest empatia, czyli wczuwanie się w sytuację i emocje drugiej osoby, zwracanie uwagi, co innym robią nasze słowa i czyny. Tylko jeśli się tego nauczymy, mamy szansę mieć dobrą rodzinę. Dobra rodzina nie musi mieć basenu, kortów. To taka, gdzie bliscy wiedząc co cię boli, nigdy tego nie wykorzystają. W naprawieniu relacji może pomóc terapia rodzinna. Zdarza się, że dorosła córka z matką zgłaszają się do pani gabinetu? Nigdy. Jakby przyszły we dwie, to równie dobrze mogłyby pójść razem do kawiarni. Często przychodzi matka, która rozpacza, że nie ma kontaktu z wnukami, że dorosłe dziecko się odcięło. A jeszcze częściej córka, która narzeka na matkę, że nie może sobie ułożyć życia, bo miała taki okropny dom. Jeśli nie zatrzyma się procesu rozpamiętywania, to ta trauma będzie nam towarzyszyć do końca życia. Jeśli chcesz być ofiarą, proszę bardzo, ale gdy ci z tym źle, zrób coś. Napisałam kiedyś książkę "Aby wybaczyć". Z tym u nas kulturowo nie jest łatwo, wzmacniamy te patologiczne mechanizmy, lubimy się nakręcać, trzymać zadrę w sercu, powoływać się na tzw. honor. Komu to nie odpowiada, to to zmienia. Mamy dostęp do całego świata, jest mnóstwo książek, warsztatów, które mogą nam pomóc, ale wiele osób nie chce się wysilać, woli zakładać, że jest jak ma być. To kwestia wyboru, który ma każdy z nas. Pamiętam, jak kiedyś mój terapeuta powiedział mi takie zdanie: zawsze jesteś w tym miejscu, w którym chciałaś być. Myślałam wtedy, że mu oczy wydrapię, przecież wszystko jest zupełnie inaczej niż chciałam. Ale druga część tego zdania brzmiała: zawsze możesz to zmienić. Zamiast siedzieć i zachodzić w głowę, dlaczego tak się stało, zastanów się, co z tym zrobić.
#szczęście #trauma #smutek #punktus #wcpr Szczęście w nieszczęściu, czyli o dobrych stronach trudnych doświadczeń - dr Ewa Woydyłło-Osiatyńska
Książek psychologicznych, głównie popularnych, mamy obecnie nie rzekę, raczej ocean. To znamię naszych czasów. Sama piszę je od dawna i sprawiają mi one wiele radości. Głównie wtedy, gdy ktoś dzięki lekturze znalazł ważne odpowiedzi lub źródła celom powinny służyć książki psychologiczne. I taką właśnie napisała Marzena Ciesielska – psychoterapeutka, terapeutka uzależnień, troskliwa orędowniczka pozytywnych zmian i konsekwentna tropicielka pułapek i przeszkód na drodze do kogo jest ta książką?Najpierw dla poszukujących – bo tu znajdą pomysły, wskazówki, przykłady i argumenty pomagające pokonać lęk przed zmianą. Następnie dla nowicjuszy w dziedzinie psychologicznych rozważań, bo Autorka umie pisać jasno, prosto i konkretnie. A na końcu dla całej reszty, czyli dla nas wszystkich (także dyplomowanych psychologów) – bo książka zawiera sporą porcję edukacji opartej na naukowej wiedzy, a jednocześnie jest ciepłym i bezpiecznym przewodnikiem po ludzkich słabościach i ograniczeniach. W potoczystej, żywej narracji, w mnóstwach przykładów realnych historii ludzkich każdy odnajdzie albo to co sam przeżywa, albo co chciałby polecać tę książkę młodym, żeby jak najwcześniej przestali brnąc w niedobre pomysły i przekonali się, że zwracanie się o pomoc w trudnych sprawach to mądrość i odwaga, a nie na odwrót. Ale również przyda się ta lektura osobom mającym już kawał życia za sobą. Bo nawet wtedy warto poprawiać jakość swego życia. A często zależy to od nas samych – ponieważ, jak Autorka zapewnia: “Każda cecha, którą posiadasz, może być użyta w sam raz, w nadmiarze lub niedobrze”.Centralnym tematem książki jest istota poczucia wartości. Gdy go brakuje, trudno żyć – wszystko zagraża, wszystko budzi lęk, podejrzliwość i nieufność. Inni automatycznie wydają się wrogami. Umocnienie poczucia wartości ratuje przed pokusą ciągłej walki albo ucieczki. Człowiek o dojrzałym poczuciu wartości nie obraża się na tych, którzy myślą i postępują inaczej. Poczucie wartości jest niezbędnym elementem więzi i przyjaźni. No i sposobie ujmowania różnorodnych kwestii psychologicznych zwraca uwagę świeżość spojrzenia i trafność obserwacji, a także bogaty materiał faktograficzny oparty na praktyce terapeutycznej Autorki oraz jej znajomości fachowej literatury. Książka ta powinna znaleźć się w kanonie każdego myślącego i czującego Czytelnika. Tym bardziej, że czyta się ją z wielką przyjemnością, ponieważ jest urozmaicona, barwna, rzeczowa i nie brak jej subtelnego humoru (zwłaszcza we fragmentach autobiograficznych).Moje szczere gratulacje dla Autorki oraz Woydyłło Osiatyńska
To o innych ludziach wolimy myśleć, że jest z nimi coś nie w porządku, ale co zrobić, jeśli problem jest … w nas samych? Czy jestem toksyczną osobą? Przez wą
Katowice | 30 maja 2020 | COVID-19 | Opinie | Akademia Sztuk Pięknych w Katowicach kontynuuje filmowy cykl postpandemicznych wykładów pt. „Stan czuwania”, do którego zaprasza wybitnych polskich intelektualistów. Rozmowy można oglądać na kanale YouTube ASP. W najnowszych odcinkach jedna z czołowych polskich terapeutek Ewa Woydyłło-Osiatyńska i dominikanin Tomasz Golonka. Cykl zainaugurował wykład prof. Tadeusza Sławka o nadziei, jako intelektualnym zadaniu polegającym na poszukiwaniu sposobności do odnalezienia samego siebie. Do udziału w kolejnej filmowej opowieści zaproszono doktor psychologii, psychoterapeutkę, publicystkę i autorkę książek. W nagraniu „Strata. Akceptacja” Ewa Woydyłło-Osiatyńska opowiada ona o lęku, walce i godzeniu się ze stratą, o fazach wyjścia i towarzyszącym im bogactwie uczuć i emocji, które – jako rozpoznane – stanowić mogą cenny kapitał na przyszłość. Trzeci wykład pt. „Ograniczenie, ale po co?” poprowadził Tomasz Golonka – dominikanin, przeor katowickiego klasztoru Dominikanów i proboszcz parafii Przemienienia Pańskiego w Katowicach. Z racji zainteresowań, w swoich wyborach czytelniczych szczególnie często sięga po teksty poświęcone duchowości, antropologii, psychologii i kontemplacji. W filmie opowiada o ograniczeniu i ograniczaniu w perspektywie duchowości chrześcijańskiej, w której rzeczywistość jest nam dana. O przyjmowaniu i nakładaniu na siebie ograniczeń, jako przejawach uświadomionej integralności z tym, co materialne. O odpowiedzialności i poczuciu sensu, jaki może z niej wypływać. Skąd pomysł na cykl wykładów? – Wirus dobitnie przypomniał nam o prognozach późnego antropocenu, rozpadzie znanych struktur ekonomicznych i politycznych, ale przede wszystkim istnieniu granic, o których zapomnieliśmy funkcjonując w paradygmacie cywilizacyjnym, w którym świat należy do nas. Wymuszone kwarantanną ograniczenia dotychczasowych sposobów funkcjonowania rozbiły ten wygodny schemat postrzegania – tłumaczą inicjatorzy cyklu. Cykl można śledzić tutaj
Z dr Ewą Woydyłło - Osiatyńską rozmawiam o poczuciu wartości. ⏰ Znaczniki czasowe: 00:00:00 - W dzisiejszym odcinku00:01:04 - Wprowadzenie00:01:51 - Czym je
Poczucie własnej wartości budują nasi rodzice, szkoła i rówieśnicy. Jednak to dom rodzinny ma na nas największy wpływ i jest fundamentem, który decyduje o tym, czy w przyszłości będziemy cieszyć się życiem. Czy kobiety mają większy problem z samoakceptacją? Dlaczego mężczyźni nie chcą ujawniać swoich słabości? Na pytania odpowiedziała dr Ewa Woydyłło-Osiatyńska, psycholożka, terapeutka ds. uzależnień i autorka książki „Droga do siebie. O poczuciu wartości.” Poczucie własnej wartości u dziecka. „Jesteś ważny” Karolina Bielawska, Poczucie własnej wartości a samoakceptacja. Czy są to pojęcia tożsame? Ewa Woydyłło-Osiatyńska, psycholożka i autorka książki „Droga do siebie. O poczuciu wartości”: Poczucie wartości jest profesjonalnym, ogólnym określeniem szacunku dla samego siebie. Natomiast samoakceptacja to pojęcie na trochę mniej głębokim poziomie. Poczucie wartości jest fundamentem, który odgrywa ogromną rolę w naszym życiu. Polega na zadawaniu pytań, zastanawianiu się, czy lubię być sobą, czy w pełni akceptuję siebie, czy lubię spędzać czas sam/a ze sobą. Nie chciał/abym być kimś innym i nie zamienił/abym się z nikim na życie. Dostrzegam swoje dobre strony i doceniam, że jestem serdeczny/a czy pomocny/a. Śmieję się, ale czasami płaczę i nie wstydzę się wyrażania uczuć. Podarujmy dzieciom czas. Poczucie własnej wartości przyjdzie samo Myślę, że wiele osób ma problem z lubieniem siebie. Gdzie należy upatrywać się przyczyn niskiego poczucia wartości? W środowisku rodzinnym? A może wpływ na to mają inne czynniki – szkoła i rówieśnicy? Dom rodzinny najbardziej wpływa na budowanie poczucia wartości u dziecka, ale wpływ może mieć też szkoła, a potem osoby, z którymi mamy do czynienia już w dorosłym życiu. Od tego, jak dziecko jest traktowane — z szacunkiem czy z lekceważeniem — zależy to, jak ono samo będzie o sobie myśleć i siebie postrzegać. Dziecko nadmiernie karcone i pozbawione ciepła nabierze przekonania, że nie jest warte miłości i uznania. Taka postawa będzie rzutować na to, jak potoczy się dalsze życie tej osoby. Poczucie wartości to bilet wstępu do tego świata. Maska mężczyzn a ukrywanie swoich słabości Kto ma większy problem z poczuciem własnej wartości – kobiety czy mężczyźni? Czy nie jest to zależne od płci? Kobiety częściej twierdzą, że mają niskie poczucie wartości, ale myślę, że to tylko świadczy o większej refleksyjności kobiet i naszej uważności na to, jak same siebie widzimy i jak widzą nas inni. Z jednej strony mówimy o braku samoakceptacji, a z drugiej — więcej kobiet uczy się języków obcych, kończy studia, często kilka fakultetów. Przywiązujemy też większą wagę do wyglądu i bardziej dbamy o siebie — o nasze zdrowie i nasze relacje. Statystycznie wszędzie na świecie kobiety żyją dłużej niż mężczyźni, a więc chyba lepiej wiemy, jak żyć… Pytanie, z czego wynika przekonanie o mniejszej pewności siebie kobiet? No, na pewno jest w nas mniej pychy. Dzięki temu nie osiadamy na laurach, ciągle się rozwijamy i doskonalimy się. Bywalczyniami bibliotek w Polsce są w dziewięćdziesięciu procentach kobiety. Osobiście potwierdzam to, ponieważ moje książki też czytają głównie kobiety. „Kobiety są bardziej świadome swych braków” A mężczyźni? Czy w ich przypadku pewność siebie może być tylko grą pozorów? Mężczyźni często noszą maskę, bo nie chcą przyznać się do słabości. Podobnie jak kobiety, oni również nie mają pewnych umiejętności. Niewielu z nich potrafi bawić się z dziećmi, rozpoznawać uczuć ani rozmawiać o emocjach. Dotyczy to zwłaszcza mężczyzn ze starszego pokolenia. Inaczej wygląda to u młodych mężczyzn. To nowe pokolenie mężczyzn powoli porzuca rolę „maszynki do zarabiania pieniędzy” i zaczyna uczyć się cieszyć rodziną, interesować swoimi dziećmi i dbać o dobre relacje. Młode pokolenie to trochę inna rzeczywistość, ale wciąż musi minąć trochę czasu zanim stanie się to normą. Kto częściej odwiedza gabinet terapeuty w związku z poczuciem niepewności? Zdecydowanie kobiety. Mamy więcej niepewności związanej z obrazem własnej osoby i częściej zwracamy się o pomoc. Mężczyźni boją się bycia uznanym za słabych, nie lubią się uzewnętrzniać. Nie chcą, aby ktoś wiedział o ich problemach, więc duszą je w sobie z obawy, że ktoś odkryje ich brak umiejętności. Kobiety są bardziej świadome swych braków i to paradoksalnie pcha je do przodu. Mężczyźni nie chcą i nie mówią o swoich niedoskonałościach. I samo to już świadczy o niskim poczuciu wartości. Poczucie własnej wartości zmienia się w zależności od kontekstu A czy można mieć jednocześnie wysokie i niskie poczucie wartości w zależności od sytuacji? Tak. W zależności od sytuacji wchodzimy w różne role: na przykład można doskonale funkcjonować w pracy, a w w domu, w obecności męża, teściów, a nawet własnej matki można czuć się jak zastraszona szara myszka w obecności drapieżnego kocura. Podczas pandemii opracowałam kilka materiałów edukacyjnych w wersji wideo. Jeden z odcinków dotyczy przemocy domowej i ukazuje sytuację kompetentnej i pewnej siebie dyrektorki szkoły, która nagle zmienia się w taką zastraszoną myszkę, gdy odbiera telefon od męża. Natychmiast blednie, cała drży i tłumaczy się płaczliwie, że nie uprasowała mu jakiejś koszuli. Z drugiej strony słuchawki słychać krzyk i pretensje. Pokazuje to, że kobieta ta w swojej roli pozadomowej funkcjonują świetnie i zasługuje na respekt. Wystarczy, że znajdzie się w domu, gdzie mąż lub dzieci nie doceniają jej starań i wysiłków, są roszczeniowe lub podnoszą głos, a zmienia się w szarą myszkę. Ofiary przemocy wymagają wsparcia, ale w Polsce nadal brakuje takich miejsc, gdzie znajdą pomoc zarówno psychologiczną, jak i prawną. Czy osoby z niskim poczuciem wartości szybciej się poddają i nie podejmują działania? Poczucie niskiej wartości jest nawykiem, przyzwyczajeniem. Jeśli mówisz sobie, że do niczego się nie nadajesz, jesteś nikim, wynika to najczęściej z twojego postrzegania siebie. Fakty tymczasem mówią co innego. W gabinecie często rozmawiam z kobietami, które założyły firmę, urodziły i wychowały dzieci, a nadal nie czują się wystarczająco warte uznania. Wtedy zwracam uwagę na jej dokonania i staram się pomóc jej zobaczyć bardziej prawdziwy obraz własnej osoby. Czasem zajmuje to trochę czasu, ale taki sposób samooceny zwykle pomaga poprawić poczucie wartości. Perfekcjonizm jest naszym wrogiem, nie sprzymierzeńcem Czy poczucie wartości przychodzi z wiekiem? Może, ale nie musi, bo wiek często podcina kobietom skrzydła. Te, które świetnie funkcjonowały i czuły się spełnione, były zadbane i pięknie wyglądały muszą zmierzyć się z nieuchronnością przemijania. To nie działa motywująco. Natomiast połączenie wieku i mądrości jest drogą do samoakceptacji. Ale trzeba pamiętać, że mądrość nie jest równoznaczna z wiekiem. Człowiek może wypracować pozytywne nastawienie do świata, czerpać z niego i uczyć się na błędach, mając 30 lat. Można też być starcem, który nie ma do przekazania nic wartościowego, wszystko widzi w czarnych barwach, łącznie ze sobą i swoim życiem. Jednak pewnego dnia stajemy przed lustrem i mówimy sobie, że już nic nie musimy. Nie będę już nosić szpilek ani spódniczek mini. Nie chcę już się wysilać. Uroda i tak przemija, więc teraz skupię się na czymś innym. Pojadę na obóz jogi lub obóz tenisowy. Albo pojadę do Meksyku. Całe życie o tym marzyłam. Oczywiście, jeżeli mnie na to będzie stać… Czy istnieje związek pomiędzy niskim poczuciem wartości a perfekcjonizmem? Jest to bardzo silnie ze sobą związane. Perfekcjonizm zakłada ciągły wyścig. Nie pozwala na popełnianie błędów i sprawia, że muszę udowodnić sobie i światu, że jestem coś warta. Zużywamy energię, aby osiągnąć szczyt. Jednak dążenie do niedoścignionego ideału sprawia, że nie potrafimy cieszyć się z mniejszych sukcesów ani docenić tego, co mamy i co sprawia nam radość. Perfekcjonizm jest tak naprawdę naszym rywalem. Natomiast poczucie wartości jest dobrym towarzyszem życia, który zachęca nas do działania, a nie zniechęca. Dlatego warto o nie zadbać. Rozmawiała: Karolina Bielawska, Ann Asystent Zdrowia Dr Ewa Woydyłło-Osiatyńska: psycholog, terapeutka uzależnień. Spopularyzowała w Polsce leczenie oparte na modelu Minnesota, bazującego na filozofii Anonimowych Alkoholików. Autorka książek „Sekrety kobiet”, „My-rodzice dorosłych dzieci”, „Bo jesteś człowiekiem”, „Dobra pamięć, zła pamięć”, „Ludzie, ludzie”, „Żal po stracie”. W swojej ostatniej książce “Droga do siebie. O poczuciu wartości” zaprasza do uważnej, czułej, a jednocześnie konkretnej i energetyzującej podróży w głąb siebie w poszukiwaniu poczucia wartości. Czytaj więcej w Ann Asystent Zdrowia: DDA: Dorosłe Dzieci Alkoholików. „Kiedyś pójdę na terapię” [MAGAZYN ANN]„Przemoc psychiczna występuje wobec bliskich”[cz. I ROZMOWY]Dzieci w obliczu wojny. Czego najbardziej boją się dzieci uchodźców? [ROZMOWA] na zdj. Ewa Woydyłło / fot. Maciej Stanik
Doktor psychologii, psychoterapeutka, publicystka i autorka książek, m.in. "Sekrety kobiet", "Podnieś głowę", "W zgodzie ze sobą", "Buty szczęścia", "Bo jest
Rozsypanie się dotychczasowego świata w wielu przypadkach jest bardzo trudne, wręcz bolesne. Ale życie toczy się dalej i od nas zależy, jak potraktujemy nieszczęście, jakie wyciągniemy z niego wnioski na przyszłość – zauważa dr Ewa Woydyłło-Osiatyńska, psycholożka, terapeutka, autorka niedawno wydanej książki „Żal po stracie. Lekcje akceptacji”. Więcej… Myślę: sędzia, widzę: Salomon. To dowód na to, jak głęboko, jeszcze w latach szkolnych, zapadła mi w pamięć mądrość salomonowego werdyktu uznającego za prawdziwą matkę tę, która gotowa była wyrzec się dziecka na rzecz drugiej kobiety, zamiast rozszarpywać maleństwo na dwie połowy. Więcej… O żadnej grupie nie krąży tyle epitetów i kąśliwych uwag dotyczących zaburzeń psychopatologicznych, jak o politykach. Nie sądzę, by wynikały one z faktycznego znawstwa diagnostyki psychiatrycznej obywateli lub opozycyjnych konkurentów. Trzeba jednak przyznać, że większość przytyków dość trafnie punktuje odchylenia od norm psychicznych wysokich urzędników. Więcej… "O Bożym Narodzeniu najczęściej myślimy i rozmawiamy w przededniu Świąt, no więc znowu przyszła na to pora (...)" Więcej… "Sztukę definiujemy jako twórcze działanie człowieka odwołujące się do uczuć i intelektu poprzez oddziaływanie na zmysły (...)" Więcej… "Historycznie rzecz ujmując, budowanie siedlisk i w ogóle osiadłe życie domowe zaczęło się od sypialni (...)" Więcej…
Przeczytaj recenzję #19 Kobiecość (nie)doskonała - dr Ewa Woydyłło-Osiatyńska - Strefa Psyche Uniwersytetu SWPS - podcast. empikfoto.pl empikbilety.pl EmpikGO Papiernik Zostań sprzedawcą Empik Premium Empik Pasje Aplikacja mobilna Biznes Pomoc
Doktor psychologii, psychoterapeutka, specjalistka w dziedzinie uzależnień i problemów rodzinnych. Autorka artykułów i wywiadów o tematyce rozwojowej i społecznej oraz wielu książek, Sekrety kobiet, Podnieś głowę, W zgodzie ze sobą, Buty szczęścia, Bo jesteś człowiekiem: żyć z depresją, ale nie w depresji, Dobra pamięć, zła pamięć, Żal po stracie: lekcje akceptacji. Członkini Rady Programowej Fundacji ABC XXI „Cała Polska czyta dzieciom”.
FxkiD2x. 98l7eto4pp.pages.dev/2298l7eto4pp.pages.dev/8198l7eto4pp.pages.dev/22998l7eto4pp.pages.dev/15098l7eto4pp.pages.dev/33498l7eto4pp.pages.dev/31198l7eto4pp.pages.dev/23498l7eto4pp.pages.dev/1898l7eto4pp.pages.dev/355
dr ewa woydyłło osiatyńska